Szczere słowa Igi Świątek o byciu „traktowaną jak kłamczyni” po pozytywnym teście dopingowym
Iga Świątek otworzyła się na temat najtrudniejszego okresu w swojej dotychczasowej karierze, przyznając, że pozytywny wynik testu dopingowego wywołał u niej obawy, że „wszyscy się ode mnie odwrócą”.
Koszmar byłej liderki rankingu WTA rozpoczął się w sierpniu ubiegłego roku podczas turnieju w Cincinnati, gdzie w jej próbce wykryto zakazany środek – trimetazydynę.
Świątek mogła kontynuować grę po odwołaniu, a po dochodzeniu Międzynarodowa Agencja Integralności Tenisowej (ITIA) stwierdziła, że nie ponosi ona „znacznej winy ani zaniedbania”, ponieważ jej lek na sen – melatonina – był skażony.
Informacja ta ujrzała światło dzienne dopiero w listopadzie, kiedy ITIA potwierdziła, że zawodniczka została zawieszona na jeden miesiąc, a także straciła nagrodę pieniężną i punkty zdobyte w Cincinnati.
W wywiadzie dla podcastu Tennis Insider Club Świątek opisała swoje przeżycia:
„To było straszne. Szczerze mówiąc, nie kocham tenisa aż tak bardzo, żeby czuć się tak źle. Gdyby to przytrafiło mi się po raz drugi, nie wiem, czy byłabym w stanie przez to przejść ponownie, bo to było naprawdę straszne.
Przez dwa tygodnie nie byłam w stanie wyjść na kort, bo czułam, że to przez tenis znalazłam się w tym miejscu. To uderzyło we mnie znacznie głębiej – nie w moją stronę „sportową”, ale w stronę osobistą, ponieważ myślałam, że wszyscy się ode mnie odwrócą.
Na początku nie miałam pojęcia, co się stało. Nie mieliśmy od razu źródła problemu. Musieliśmy wysyłać suplementy do laboratoriów i czekać na wyniki. To było tak chaotyczne, że nie wiedziałam, czy grożą mi dwa lata, trzy miesiące czy coś innego. To było naprawdę trudne… Nie chcę przez to przechodzić ponownie.”
I choć dziś czuje się „w zgodzie ze sobą”, proces ten pozostawił trwałe ślady, ponieważ przyznała, że czuła się traktowana „jak kłamczyni” podczas całego dochodzenia.
„Możesz być w zgodzie ze sobą, wiedząc, że nie zrobiłeś nic złego, ale nikt tak naprawdę cię tak nie traktuje, zwłaszcza osoby, które prowadzą postępowanie. Chcą znaleźć coś na ciebie i nawet kiedy mówisz prawdę, masz wrażenie, że traktują cię jak kłamcę.
Ale takie jest prawo i na początku trudno było mi to zaakceptować, ale mój zespół powiedział mi od razu: ‘Nie oczekuj niczego i nie rozmyślaj, jaki może być wynik, bo tak naprawdę nie masz na to wpływu.’
Próbowaliśmy tylko znaleźć źródło [zanieczyszczenia] i znaleźliśmy je, ale nie było to takie oczywiste. Kiedy już mieliśmy dowód, przeszliśmy przez cały proces krok po kroku, udowadniając moją niewinność i na szczęście podjęto całkiem racjonalną decyzję. Na początku było to naprawdę przerażające.
Tak ciężko pracowałam na wszystko przez ostatnie lata, a co, jeśli ludzie w myślach mi to odbiorą? Co, jeśli zaczną patrzeć na mnie inaczej?
Byłam wtedy w domu i wiele osób przychodziło, żeby poprosić o autografy i zrobić sobie ze mną zdjęcie. Myślałam: ‘Czy za miesiąc wciąż będą to robić?’”